Polska polityka roi
się od dwunożnych argumentów,
przemawiających za zwiększeniem cenzusu wiekowego w wyborach parlamentarnych.
Problem dotyczy nie tylko niepotrzebnych zielonych polityków, ale także młodych
wyborców szczególnie podatnych na błazenadę.
Mimo że dość bacznie
obserwuję polską scenę polityczną, nie jest
mi znany taki polityk przed trzydziestką, którego mógłbym nazwać pożytecznym. Wyszczekanie,
pewność siebie czy tzw. „świeżość” to wbrew pozorom nie cechy adekwatne dla
społecznie pożytecznego polityka. Choć sam należę jeszcze do ludzi młodych, daleki jestem od kultu młodości
w polityce. Tu bardziej potrzeba statku obrośniętego glonami i małżami, niż
zwrotnego jachtu który jeszcze szesnaście razy zmieni kurs, za każdym razem
sądząc że to ten właściwy.
Dobrze by było, gdyby
polityka była ukoronowaniem ludzkiego życia a nie jej sensem. Wówczas ta piękna
profesja odzyska swój szacunek. W przeciwnym razie, wciąż będziemy słyszeli o
obrotnych asystentach dentystycznych…
Komentarze
Prześlij komentarz