Wierzba: płakali nad nią poeci, płaczą energetycy.
Największymi
eurosceptykami wśród drzew są bez wątpienia wierzby. Wskutek dopłat bezpośrednich, rolnicy
przypomnieli sobie o każdym kawałku gruntu. Zaorano drogi dojazdowe, zaś
rozgraniczające miedze zredukowano do cienkich paseczków trawy. Z drugiej zaś
strony, unijny pęd do redukowania roli węgla, spowodował iż wierzby stały się kardynalnym
odnawialnym surowcem energetycznym. Patrząc przez poetyczny obraz tego drzewa,
należy stwierdzić iż przemysłowe uprawy nie mają nic wspólnego z
melancholijnymi zielonymi żałobnikami. Wierzba wiciowa, czyli najchętniej
współspalana w elektrowniach i elektrociepłowniach, to jedynie rozrośnięty
krzew. Plantacja wierzby energetycznej nie ma nic wspólnego z tajemniczym
światem lasu. Nie ma tu miejsca na srogą tajemniczość w której mogliby poruszać
się indywidua pokroju Janka Prandery, Peresady, Dziewiątki czy Apostoła. Wierzby
energetycznej bowiem nie ścina się, lecz kosi urządzeniem bardzo spokrewnionym
z poczciwym płockim bizonem. Zanim jednak wierzba zostanie skremowana, musi
przejść przez szereg procesów, podczas których jest mielona, suszona i prasowana
pod wysokim ciśnieniem.
Nie trudno się wiec domyśleć, że transformacja wierzby
w surowiec energetyczny wymaga zużycia dużej ilości energii. To jednakże nie
koniec kłopotów. Wierzba, jak każda roślina zawiera spore ilości chloru.
Problem polega na tym, że chlor jest moderatorem korozji. Korozja zaś to
najczęstsza przyczyna awarii kotłów. Kotły natomiast są najbardziej awaryjnymi
elementami bloku energetycznego. Być może wierzba nie stanowi tak wielkiego
zagrożenia dla Polskiego systemu energetycznego jak Putin, to jednak nie należy
traktować tzw. energii odnawialnej jako
idealnego perpetuum mobile. Może bowiem okazać się, że po uwzględnieniu tzw.
skumulowanego zużycia energii, spopielanie wierzby wcale nie jest procesem ekonomicznie
i ekologicznie pozytywnym.
Ludzka naiwność i pazerność nie jest
jednak winą wierzby, która jest drzewem wspaniałym. Owa znakomitość przejawia
się już u zarania tej rośliny. Doprawdy, by posadzić wierzbę nie potrzeba
rozległej wiedzy z zakresu szkółkarstwa. Nie potrzeba oprysków przeciwko
zgorzeli czyli grzybom dziesiątkującym sadzonki. Wystarczy wczesną wiosną uciąć
kilka pędów z dorosłego osobnika, a następnie owe kijki wbić w wilgotną ziemie,
by szybko cieszyć się osobiście
„zapłodnionym” laskiem. Pędy wierzby mają bowiem magiczną moc ukorzeniania. Po
ukorzenieniu roślina rośnie w błyskawicznym tempie. Jeśli jednak zależy nam na
tym, by drzewo pełniło nie tylko rolę estetyczną, warto co kilka przeprowadzać
zabieg zwany ogławianiem. Polega on na tym, że wskutek permanentej likwidacji
górnych pędów, prowadzi się do wytworzenia bulwiastej głowy. W Internecie
dostępny jest osiemnastowieczny traktat na ten temat http://polona.pl/item/197536/10/.
Sadząc wierzby zaskarbiamy sobie wdzięczność pszczół. Gdy owe stworzenia wylatują na pierwszy, często jeszcze zimowy oblot, największym ich utrapieniem jest brak kwiatów. Wybawieniem jest między innymi wierzba, która kwitnie wcześniej niż inne drzewa.
Komentarze
Prześlij komentarz